Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

klach, iście złotem lśnić się zdawały. Wśród nich patrona w srebrnogłowej szacie, przy niej dwie niewiasty, jedna w białym atłasie, druga w szkarłatnym. Diana przed królem mało co postawszy i pokłoniwszy mu się, siadłszy na koń w dalszą drogę ciągnęła, innym miejsca ustępując.
Wszystkiemu temu nie koniec był jeszcze i przeciągnęło się to bardzo długo.
Zaczem Joachim Ocieski starosta olsztyński wyjechał z Gródka na wozie umajonym, który ciągnęło sześć koni ze skrzydłami przyprawionemi, on sam konno po kawalersku. Na wozie wiezion był Kupido z chłopcem, który śliczne pieśni miłosne zawodził, a muzyka mu przygrywała osobliwa, tak że wszelki gwar dla niej ustał. Przyczem ciągle ognie sztuczne miotano.
Naostatek co najprzedniejsze zdaniem wielu pozostało, wiedzione przez pp. Jana i Piotra Myszkowskich, synowców rodzonych arcybiskupa, którzy ochędostwem i kunsztem nad innymi celowali. Naprzód szła muzyka nad insze pięknie, kosztownie ubrana a chędogo, za nią czterej trębacze w żółtym z białym atłasie, za którymi ciągnęli wielorybowie dwa muszlę morską, której z oczów i nozdrzy woda wonna tryskała na ludzi, od czego jednak ustępować musiano, bo oczów nie patrzała ani gąb. Na tej tedy muszli albo czaszy siedziała Venus w złotogłowiu wielce pięknym brunatnym, obszywanego żółtym i bia-