Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Banita Tom II.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zamojski sam, choć pan znaczny, obok przepychu królewskiego nie byłby mógł stanąć z nim na równi, gdyby szlachta, która czuła w nim brata i reprezentanta stanu swojego, tłumnie przy nim się nie stawiła i nie otoczyła go orszakiem okazałym.
Na drugim więc tygodniu, gdy Zamojski ugaszczał i przyjmował, wystąpiły i turnieje i maskary, i na co tylko smak a umiejętność czasów owych zdobyć się mogły.
I zaprawdę ci, co tu przybyli, aby patrzeć, mieli się przyglądać czemu.
Turnieje naprzód, których siedem par zapowiadano, odbywały się w rynku, gdzie Spiglerową kamienicę dla obojga królestwa przystrojono zielenią i oponami kosztownemi. Był to już, jakeśmy powiedzieli, zabytek czasów dawnych, pamiątka, która teraz rzadko bardzo oczom się ludzkim przedstawiała.
Starzy tylko rycerze jeszcze formy, obyczaj i prawa tych gonitw znali a pokierować niemi mogli. Najpiękniejsze zbroje tego wieku, które były ostatniem słowem kunsztu płatnerskiego, występowały na turniejach, i osobny rodzaj hełmów, pancerzy, blach, tylko do turniejów przeznaczonych, porywał oczy pięknością swoją. Hełmy niektóre całe historye misternie trybowane, złocone, szmelcowane okrywały, a kosztowały tysiące. Takież napierśniki a najpiękniejsze