Strona:PL Józef Czechowicz - Kamień.djvu/09

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Usiedli usnęli
gabinet jak wagon pomknął ku świtowi
głowy pijane odrzucili wtył
żyły im nabrzmiewały krwią i alkoholem
a z niemocy tych głów z gorączki żył
realizuje się fantom-Golem

Byłby może zmiażdżył tę gromadę
ale oto
w liryce dalekiego tanga
zaczął warczeć codzienny motor
zmieniło się niebo blade
w jaskrawy prześwietlisty hangar