Strona:PL Józef Czechowicz - Ballada z tamtej strony.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
zdrada


dziewanno
grzmiały bryły chmur
dziewojo
szmery drzew się stroją
dziewico
błysnęło złote lico z ponad gór
on żonę pojął

w półkolu półksiężycu mulistym śniada
wstęgami ciężkim dymem idzie smuga światła
od sadu w noc gorącą dyszącego jak stado
los się gmatwa

a tymczasem woda się czesała
wartkim szumem u wodopoju
w siedmiu lustrach odbijał się pałac
i słowa
on żonę pojął