Przejdź do zawartości

Strona:PL Józef Bliziński - Marcowy kawaler.djvu/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Pawłowa (śmiejąc się).

Hi, hi, hi.. po kiego licha pan zawdy ma na oczach te śkiełka? (pokazuje palcem).

Heljodor.

Po licha mam te śkiełka?... żeby lepiéj widzieć ciebie...

Pawłowa.

To pan lepiéj widzi bez nie?

Heljodor.

Naturalnie — po cóżbym nosił?

Pawłowa.

Bo ja mówiłam, że kto ślepy, to i tak ślepy, choć to założy, a śkiełka to nie od tego żeby widzieć lepiéj, ino żeby się oczy nie psuły.

Heljodor (zawsze poważnie).

Słuszna uwaga... Wiesz co moja kobiétko, tak jesteś dowcipna, że mam ochotę wyściskać cię za to... (przysuwa się).

Pawłowa (zasłaniając się).

A panu zkąd się wzięło?... taki pan był dotychczas spokojny...