Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zany. Zanosiła modły do Boga, ażeby zmógł djabła i uleczył męża, którego kochała nad wszystko!
Dnie, tygodnie, miesiące spędzaliśmy sam na sam. Otaczała mnie nieprawdopodobną czułością. Prosiłem, by mi wybaczyła. Mówiła, że nie ma mi nic do wybaczenia, gdyż jestem niewinny. Nigdy nie zapomnę tej jedynej istoty, która mnie rozumiała i miała dla mnie współczucie.
I któż udowodni, że nie byłem na drodze do poprawy?... Być może, stałbym się z czasem zupełnie normalnym mężem... dążyłem do tego z całych sił. Obcując z kochaną żoną, straciłem lęk. Dotknięcie jej ręki nie mroziło mi krwi. A gdy tuliła się do mnie, pieściła i całowała, zapewniając o swojej miłości, jakieś nieskrystalizowane pragnienia i dreszcze zmysłowe przebiegały przez moje ciało i wywoływały rumieńce na twarzy...
Lecz to, co miłość z trudem stwarzała, nienawiść — niszczyła w ciągu jednej chwili. Nigdy tego ludziom nie wybaczę!
Zaledwie rano opuściła mój pokój, dwa puszczyk naszego nieszczęścia rzucały się na biedną kobietę pytając, czy zaszło już coś między nami. Zamęczali ją, by się natychmiast rozwiodła ze mną, a ona milczała i cierpiała.
Niszczenie i załamywanie tego, co natura pragnęła odbudować, trwało około dziesięciu miesięcy. Dusiliśmy się. Dwaj oprawcy z Galatz stawali się natarczywi. Urągali mi i dręczyli, ażebym żonę skłonił do rozejścia się ze mną. Nie chcieliśmy schodzić