Strona:PL Istrati - Kyra Kyralina.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

głosem. Stawro odpowiedział mu takim samym krzykiem. Wśród czarnej nocy padały słowa ostre i natarczywe, krzyżowały się zdania podobne do pchnięć szpadą. Głowy ich dotykały się prawie; oczy szukały się bezsilnie; ręce drżały. W zamarłem sercu Adriana samogłoski obcego języka brzmiały, jak szczęk zbroi, a twarde spółgłoski padały, jak warczenie bębnów.
Adrian zrozumiał prawdę. Zrozumiał też, że Mikhail może Stawra pognębić i niezmierna litość nad nędzą starego tułacza wezbrała w jego sercu. Zawołał, łkając:
— Mówcie po grecku... Słowa zrozumieć nie mogę!...
Ten wybuch cierpienia przerwał sprzeczkę. Nastąpiło długie milczenie.
— Stawro!... Powiedz mi, czemuś to uczynił?
Zapytany odrzekł zbolałym głosem:
— Ponieważ jestem nieuczciwy. Wszak mówiłem ci, biedny mój przyjacielu, że jestem nieuczciwy.
— To jest gorsze od nieuczciwości — odezwał się Mikhail: — to jest przewrotność i gwałt na duszy człowieka, w której wszystko jest pięknem i pogodą; chcąc w niej zaszczepić występek, popełniasz największy grzech.
Mikhail zamilkł na chwilę, a potem dodał stanowczym głosem:
— Przeproś Adriana. Jeżeli go nie przeprosisz, zostawię cię wraz z całym kramem i pójdę sobie.
Stawro milczał. Skręcał sobie papierosa; gdy go zapalał, obydwaj przyjaciele ujrzeli profil twarzy, która była nie do poznania. Usta wygięte, nos wy-