Przejdź do zawartości

Strona:PL Ibsen - Brand.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

CHŁOP: Jeśli to prawda, jakiem takiem
Człek się nacieszy legowiskiem,
A nie na morzu lodów śliskiem.

(odchodzi wraz z synem w kierunku wschodu)

BRAND: (zjawia się znowu nieco dalej i nasłuchuje
w kierunku, w którym odszedł chłop ze synem)
Wracają do dom... Chłystku podły!
Gdyby cię siły li zawiodły,
A nie zamiękła wola w tobie,
Ulgębym przyniósł ci w żałobie,
Umęczonego wnet do celu
Zaprowadziłbym cię w weselu,
Lecz nanic pomoc, zacny kumie,
Temu, co nawet chcieć nie umie...

(podchodzi bardziej ku przodowi)

Życie!... Hm! Jeśli człek rozważy,
Jak je miłuje tłum nędzarzy,
Jak każdy błazen niem się pieści,
Jakby od jego marnej treści
Zawisło całe szczęście świata —
Boże! Puściliby do kata
Wszystko, prócz życia! To li jedno
Sednem jest dla nich! Kiepskie sedno!

(uśmiecha się, jak gdyby sobie coś przypomniał)

Kiedym był dzieckiem, od początku
Z dwóch rzeczy-m miewał ból w żołądku,
W te najdawniejsze moje czasy
Dwie sprawy darły ze mnie pasy:
O nielubiącej mroków sowie
Wciąż mi chodziła myśl po głowie,
O rybie, co się boi wody,
Ciągle-m ja dumał, chłopiec młody...
I śmiech mnie pusty brał z tej biedy —
Czemu?... Bo czułem-ci już wtedy,