Strona:PL Hume - Zielona mumia.pdf/42

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  36   —

— Czyż to możliwe profesorze? może się panu wydało?
Bradock chodził wielkimi krokami po pokoju wznosząc ręce ku niebu, na znak oburzenia.
— Wydało mi się? Chodź pan obacz sam, że jest zamordowany.
— Ale przez kogo?
— Skądże u dyabła mogę wiedzieć?
— Czemże go zabito? nożem czy może strzelono do niego?
— Nie wiem, nic nie wiem. Matka jego przyszła tu wyprawiać awanturę. Ale otoż i Hope! wraz z sędzią pokoju Painterem. Chodźcie panowie, doktor już jest. Hope dawaj klucz. Otwórzcie panowie muzeum, a może uda się nam odkryć motyw tej nikczemnej kradzieży.
— Kradzieży panie? — spytał zdziwiony Painter.
— Oczywiście kradzieży — jak możesz pan stawiać mi tak idyotyczne pytanie? Skradziono mi mumię.
— Sądziłem z tego co mi opowiadał pan Hope, że popełniono morderstwo.
— A tak, tak, jest i morderstwo — mruknął profesor niechętnie, jak gdyby morderstwo biednego Boltona było faktem zupełnie drugorzędnym. —