tę ulicę, gdy nagle stanął sztywno, uderzył prawą ręką po tylnej kieszeni spodni i zawołał: „Mój Boże!“ głosem przytłumionym lecz wyraźnie rozlegającym się w północnej ciszy.
Profesor Thurston nie przeszedł przez ulicę. Przez całą minutę stał nieruchomo, jedną nogą na jezdni, drugą na chodniku, z prawą ręką na tylnej kieszeni spodni, podczas gdy lewą odsunął kapelusz z czoła, jakgdyby był mocno zmieszany lub pogrążony w głębokich myślach. Potem nagle ruszył wzdłuż małego skweru i skręcił w pustą poprzeczną uliczkę.
Raz jeden zatrzymał się i spojrzał poza siebie, jak człowiek, który słyszy skradające się za nim w nocy kroki, lecz żadnej ludzkiej istoty nie było widać na uliczce.
Skręciwszy na szerszą ulicę, minął wkrótce nierówny kraniec miasteczka i poczuł ostry zapach błotnisk; dojrzał też blask księżyca, odbijający się w bieżącej wodzie. Droga wznosiła się pięć czy sześć stóp ponad łąkami i przecinała je w prostej linji do mostu, przerzuconego przez rzekę, ćwierć mili poza miasteczkiem.
Głuche uderzenie, jakgdyby ktoś skoczył na ziemię z wysokości, zmusiło profesora powtórnie do obejrzenia się. Gdyby był więcej zaniepokojony, lub choćby dość ciekawy, by przejść przez ulicę i spojrzeć wdół przez poręcz, mógłby był dojrzeć niewyraźną postać, która obecnie szła za nim w cieniu wału, i co chwila wspinała się na palce, by rzucić okiem na śledzonego człowieka.
Strona:PL Hudson Jej naga stopa.pdf/17
Wygląd
Ta strona została skorygowana.