Strona:PL Horacy Wybór poezji.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niekiedy mówisz: Ja nie cudzołożę. —
A ja, czym złodziej, że w niejednej porze
Przezornie sreber twoich ci nie skradnę?
Lecz odejm kary strach i skutki zdradne —
A szpetna żądza zbliży nas nie długo.
Nibyś ty moim panem — nikt nie przeczy —
Lecz za to, iluż względów, ludzi, rzeczy,
Sam z dobrej woli, niskim jesteś sługą!
Niechby cię praetor nie raz, ale tysiąc
Razy, swą laską dotknął — mogę przysiąc:
Że cię od drżenia skóry nie wyzwoli.
A teraz, weźmy równość naszej doli.
Toż niewolnicy wszyscy, wobec pracy,
Czy (jak chcesz) wobec kija, są jednacy.
Nad dwóch zaś, w jakim stopniu się spotyka?
Jam twój niewolnik, Mości mój poeto —
Lecz tyś niewolnik niewolników — przeto
Miano ci służy Arcyniewolnika.
Bo któż jest wolny? Mędrzec tylko, który
Samemu sobie panem, jest bez granic.
Ubóstwo, pęta, nawet śmierć ma za nic.
W swe namiętności ostro patrzy z góry.
Pogardą zbywa dworskich żądz wypadki.
Silny, skupiony w sobie, zewsząd gładki —
Iść naprzód nigdy nic mu nie przeszkadza,
Ani złych wpływów znana mu jest władza.
Więc czyś ty taki, jak tu opisano?
Posłuchaj tylko. Oto, w pewne rano,
Ody już talentów z ciebie pięć wykpiła,
W łeb ci szaflikiem dawszy twoja miła,
Za drzwi cię wypchnie. Poczem, znów przywoła —
A ty powracasz. — Ależ, krzyczę przecie:
— „Jam wolny!“ Cóż to — nie śmiesz? Boś już zgoła
Dał sobie na kark lichej wsiąść kobiecie,
A ta, czcząc w tobie bezrozumne bydlę
Jak chce, twą wolność wodzi na wędzidle.