Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.


XXXII[1]

DO LUTNI

O lutni moja, jeśli długie chwile
W drzew cieniu kiedy słodziłaś mi mile,
Dziś zanuć pienie latyńskie, to grzmiące
Przez lat tysiące,

       5 Pienie na Lesbos nucone przez męża[2],
Co chrobry w boju, wśród szczęku oręża,
Lub uwiązawszy łódź, huśtaną w biegu,
Przy mokrym brzegu,

Libera, Muzy, Wenery swawolę
       10 I nieodstępne opiewał pacholę[3],
Lub z czarnym włosem, czarnem okiem Lika[4],
Cud-miłośnika.

Feba ozdobo, Jowiszowych stołów
Okraso miła, gęśli, ty mozołów
       15 Słodka ochłodo, bywaj w każdą chwilę,
Wezwana mile!

  1. XXXII. —,Jeżeli dotąd w wolnych chwilach bawiłem się z tobą, o lutni, to teraz pora zanucić pieśń latyńską, co przetrwa wieki, pieśń Alceusza, wojownika, co w boju i pokoju opiewał słodką trójcę: Bakchusa, Muzy i Wenus, oraz cudne pacholę, Likusa. O lutni, coś bogom rozkoszą, a śmiertelnym osłodą, bywaj zawsze na me wezwanie‘!
  2. W. 5. pienie nucone przez męża — Alceusza. Alcaeus, wojak-poeta, współczesny i rodak Safony; jego pieśni miłosne, które tu ma na myśli H., nie dochowały się do naszych czasów.
  3. W. 10. nieodstępne pacholę — Kupido.
  4. W. 11. LikaLycus, przedmiot pederastycznych zapałów.