Przejdź do zawartości

Strona:PL Horacy - Poezje.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.


Mnie dziewczyna już nie nęci,
       30 Ni chłopiec lubej czczą nadzieją chęci;
Nie mnie pić w biesiadnem gronie,
I nowe kwiecie — nie na moje skronie.

Lecz czemu to, Ligurynie,
Łezka, gość rzadki, po licu mi płynie?
       35

Czemu język, co rad gada,

W środku urwawszy, w milczenie zapada?

We śnie nieraz cię na łonie,
Pieszczę, to znowu szybko zbiega gonię
Po Marsowych Pól[1] murawie,
       40 Albo się z twardym w miękkiej toni pławię.


II[2]
ŁABĘDŹ I PSZCZÓŁKA

Ten, kto się kusi doścignąć Pindara,
Lotu, mój Jullu, próbuje Ikara,

  1. W. 39. Marsowych PólCampus Martius.
  2. II. — ,Pindarowym wzorem wyśpiewać pochwały niezrównanego Augusta — nie czuję się na siłach. Ty, Jullu, uderzysz w właściwy ton, ażeby godnie wysławić triumf powracającego zwycięzcy, a wtedy i ja słaby swój głos połączę z głośnemi okrzyki radującego się ludu. Oba też spełnimy nasze śluby: ty złożysz bogom dziesięć wołów i dziesięć krów w ofierze, ja skromnego, lecz ulubionego buhajka‘.
    Na wieść o klęsce zadanej M. Lolliusowi w Gallji przez Sygambrów, opuszcza August w r. 16 Rzym, ażeby ukarać zuchwałych Germanów i odnowić przyćmioną świe-