Widziałem też i chiton na nim; ta sukienka
Jak łuska na cybuli suchej, była cienka,
A mięka, a białości jako słońce ćmiącej.
Wtedy on w oczach niewiast był zachwycający.
Dodam jeszcze — a słowa rozważ sobie moje:
Że niewiem, czy Odyssejs z domu wziął te stroje
Czy też jaki przyjaciel dał mu na okręcie,
Czy kto obcy, chcąc gościa uczcić na przyjęcie.
Bo dużo miał życzliwych ten mąż niezrównany.
Jam mu także darował piękny miecz miedziany,
Płaszcz podwójny z czerwieni, toż chiton mu dałem,
Ze czcią odprowadziwszy do naw — pożegnałem.
Był jeszcze przy nim kieryx podeszłego wieku;
I o tym ci opowiem także coś człowieku:
Garbaty, smagłej cery, włos miał kędzierzawy,
Zwał się Eurybat; Odys go z druhów wyprawy
Najwięcej cenił; że był podobny mu duchem.« —
Skończył — Ona spłynęła nowym łez wybuchem,
Słysząc, jak każdy wiernie był odmalowany —
A gdy ból jej się ulżył łzami wykąpany,
Wszczęła znowu rozmowę, zadając pytanie:
»Gościu! choć miałam dla cię wpierw politowanie,
To odtąd tutaj miłość czeka cię i chwała...
Szaty, któreś opisał, jam sama mu dała
Poskładane w mym schowku, i złotą zaponą
Ozdobiłam... Lecz nigdy nieujrzę go pono,
Jak nieujrzą powrotu pana ot te progi!
W złej godzinie odpłynął Odyssejs mój drogi
Pod Troję, tę przeklętą i znienawidzoną!»
Na to odrzekł jej Odys: »Czcigodna matrono
Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/478
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.