Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bo rosy są obfite — ziemię deszczyk zrasza —
A dla bydła i kózek wyborna tu pasza.
W lasach drzewo wszelakie; zawsze szumią zdroje;
Sława tej tu Itaki dobiegła pod Troję
A mówią że ta Troja bardzo ztąd daleko!«
Gdy skończył — wraz na sercu zrobiło się lekko
Odyssowi, że stanął na ziemi ojczystej,
O czem miał z ust Ateny dowód oczywisty;
A więc lotnemi słowy tak ozwał się potem,
Lecz prawdy niepowiedział; gdyż chytrym obrotem
Chciał jej oczy zapruszyć, wykrętnik przebiegły:

»Daleko ztąd, za morzem na Krecie rozległej
Słyszałem o Itace, teraz tu przybyłem
Z skarbami; drugie tyle dzieciom zostawiłem
Zmuszon uchodzić; bowiem przezemnie zabity
Był syn Idomeneja, biegun znamienity
Orchiloch, który sławnych szybkobiegów Krety
Zwyciężał nóg chyżością, w wyścigach do mety.
Chciał on mię z moich łupów wziętych w Troi grodzie
Obedrzyć, jam ich gwoli na ziemi i wodzie
Przecież tyle napaści, tyle burz wytrzymał.
Mścił się, żem z jego ojcem pod Troją nietrzymał
Jak sługa, i że na bój sam z drużyną chodzę.
Otóż z drugim gdy z pola powracał, przy drodze
Zasiadłem, i w pierś wbiłem miedny grot oszczepu.
Nikt nas żywy niewidział — bo już z niebios sklepu
Noc się czarna spuściła... Zabiłem go skrycie.
A kiedym mu tak grotem miednym wywlókł życie