Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Szły w górę; całą kołbań ocieniała figa —
Więc wisiałem czekając pokąd niewyżyga
Wir napowrót tej wręgi — a czekałem właśnie
Niecierpliwie i długo, jak ten, który waśnie
Sądził między młodzieżą zebraną w agorze
I głodny spieszył do dom o wieczornej porze —
Tyle zeszło, nim wręgę kołbań wyrzuciła,
Zebrawszy się więc w kupę, skoczyłem co siła
I padłem tuż przy drewnach które woda niosła,
A dosiadłszy ich, rąk mych użyłem za wiosła;
Lecz Skillim już niespotkał — o dzięki wam Bogi!
Inaczej nigdy śmierci nieuszedłbym srogiej.

Tak dni dziewięć się tłukłem, aż dziesiątej nocy
Przybiłem do Ogigii przy boskiej pomocy,
Gdzie mieszka pięknowłosa Kalipso bogini.
Gościnnie tam przyjęty, długom bawił przy niej.
Lecz poco opowiadać przygody wam znane,
Wczoraj, w tej tu świetlicy już opowiadane
Tobie, i twej małżonce? Mam nieco odrazy
By jedną rzecz już znaną powtarzać dwa razy.