Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przeznaczyły mu druchów powitać i ściany
Zamku swego oglądać i ojczyste łany.«

Tak mówił, a Boginię strach ogarnął na te
Wyrazy; więc mu słowa rzuciła skrzydlate:

»Bogowie! okrutniejsi od ludzi jesteście,
Za złe mając nam, każdej bogini-niewieście,
Jeśli sobie na męża znajdzie śmiertelnika.
I tak: różana Eos z Oryonem gdy zmyka,
Póty bogami zemsta miota nieustanna,
Aż w Ortygii Artemis, złototronna panna
Chyłkiem podszedłszy, cichą zabiła go strzałą.
Znowu, kiedy z Jazonem Demetrze się chciało
Użyć pieszczot na skibie trzykrotnie zoranej —
Sprawka ta doszła Zewsa — a on rozgniewany,
Rozmachniętym piorunem Jazona zastrzelił.
Teraz w oczy was kole, że łoże tu dzielił
Zemną człowiek, któregom wydarła z rąk śmierci,
Gdy łódź jego bóg gromem roztrzaskał na ćwierci,
W środku mórz, a on sam się z falami borykał,
Dierząc belkę — bo druhów już mu popołykał
Morski gardziel. Rozbitek dążył więc do lądu,
I tu był wyrzucony od burzy i prądu.
Przyjęłam go, okryłam opieką serdeczną,
Przyrzekłam nieśmiertelność i młodość dać wieczną;
Darmo! kiedy Kroniona woli tej wszechwładnej
Oprzeć się niepotrafi nawet z bogów żadny.
Zews każe mu ztąd jechać — to niech sobie płynie
Mokrem pustkowiem; lecz ja tego nieuczynię,