Strona:PL Homer - Iliada (Popiel).djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Nie zdołają wytrzymać, lecz wpadną do ciemnych okrętów;
Głupi; właśnie przy bramie znaleźli dwóch mężów najlepszych,
Hardych, z Lapithów rodu mołojców, przywykłych do boju;
Ten był Pejrithoosa potomek odważny Polypojt,

Drugim Leontes, rówiennik Aresa co męże morduje.
130 

Oni to obaj przy wejściu obozu o wrotach wysokich,
Stali podobnie jak dęby o szczytach wyniosłych na górach,
Wytrzymujące wichurę i całodzienne ulewy,
Które głęboko do ziemi wpuszczone korzenie trzymają;

Takoż i ci mężowie dufając swym dłoniom i sile,
135 

Impet Azya wielkiego wstrzymali nieustraszeni.
Tamci zaś prosto na mury warowne, do góry podnosząc
Suche tarcze ze skóry, dążyli z krzykiem ogromnym,
W ślady za Azyem książęciem, Jamenem i również Orestem,

Toż z Adamantem Azyadą, Thoonem i Ojnomaosem.
140 

Pierwsi zatenczas już byli Achajów łydookutych
Napominali w obozie, by dzielnie bronić okrętów;
Kiedy atoli zoczyli do muru się dobywających
Trojan, a wrzawa i popłoch się wszczęły ze strony Danajów,

Wtedy rzucili się naprzód i po za bramami walczyli,
145 

Równie jak para odyńców zajadłych, co w jarach lesistych
Stawia się nacierającéj obławie psów i myśliwych;
Z boku wypadną i knieję podszytą łamią w impecie,
Wykorzeniając ze szczętem, a kłami dzwonią okropnie,

Aż ich któren ugodzi z myśliwych i życie odbiera;
150 

Takoż i jasna miedź, co im piersi okrywa dzwoniła,
Od pocisków morderczych, bo z męztwem okrutném się bili,
Górną poparci załogą i własnym siłom dufając.
Tamci zaś kamieniami ze szczytów rzucają warownych

Wieżyc, dla własnéj obrony, namiotów i szybkobieżących
155 

Łodzi. Tak samo jak płaty śniegowe się sypią na ziemię,
Kiedy je wicher gwałtowny czarnemi kołysząc chmurami,
Kłęby gęstemi wypuszcza na ziemię obficie rodzącą;
Takoż i z rąk się pociski sypały, zarówno Achajów

Jakoż i Trojan, a głuchy szyszaki łoskot oddają,
160