Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom II.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Że my jesteśmy jadalnemi mrówkami.
Siedzieliśmy, patrząc jeden na drugiego.
— Ciekawa rzecz co z nami zrobią? — rzekłem.
— Właśnie o tem myślałem — odpowiedział. — Po katastrofie w Weybridge, szedłem na południe, myśląc. Widziałem na co się zanosi Ludzie ogromnie się tem przejmowali, narzekali i rozpaczali. Ale ja nie lubię piszczeć. Parę razy już zaglądałem śmierci w oczy; nie jestem żołnierzem od parady i w najgorszym razie śmierć jest dla mnie tylko śmiercią. Człowiek, który się zastanawia nad wszystkiem, najprędzej da sobie radę. — Widziałem, że wszyscy idą na południe i pomyślałem: żywności nie starczy, i zawróciłem. Poszedłem za Marsyjczykami, tak jak wróbel idzie za człowiekiem. Tam dokoła — rzekł wskazując ręką — ludzie się mordują i wydzierają sobie pożywienie...
Tu spostrzegł widać wyraz mojej twarzy i dodał uspokajająco:
— Wielu zapewne, którzy mieli pieniądze, pojechało do Francyi. Nie wiedział widocznie, czy ma mnie przepraszać czy nie i mówił dalej: — Tu w okolicy są pewne zapasy. Konserwy w puszkach po sklepach, wina, wódki, wody mineralne; bo rury wodociągowe są puste. — Otóż widzisz pan ja myślę sobie: To są inteligentne bestye; i zdaje się, że potrzebują nas na pożywienie; więc naprzód zwyciężą nas, zdruz-