Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom II.djvu/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sca, siejąc Gorące promienie na prawo i lewo bez jednego Marsyjczyka wewnątrz. Bez Marsyjczyka, ale z człowiekiem, który nauczył się już ich używać. Może jeszcze ja doczekam takich ludzi. Wyobraź jeno sobie coby to było posiadać na wyłączną własność jedną z takich machin Wyobraź sobie coby to było, gdyby można jej rozkazywać. Mniejsza choćby się człowiek w końcu sam w niej na kawałki roztrzaskał. Dopieroż to Marsyjczycy otworzyliby szeroko swoje piękne oczy! Dopieroż to biegaliby tu i owdzie z hukiem, szumem i trzaskiem, nawołując inne swoje machiny. A tymczasem podczas kiedy oni tak marudzą, cyk! pada gorący promień i — człowiek powraca do swej własności.
Przez pewien czas siła wyobraźni i pewność z jaką marzenia swe wypowiadał artylerzysta, zupełnie owładnęły moim umysłem. Wierzyłem ślepo zarówno w jego pojęcie o przyszłych losach ludzkich jak i w wykonalność jego dziwacznych pomysłów. Czytelnik zapewne uważać mię będzie za bardzo naiwnego; lecz niech nie zapomina o tem, że podczas kiedy on spokojnie czyta, ja ukrywałem się pod krzakami oszalały ze strachu. Rozmawialiśmy w ten sposób prawie cały ranek, a potem wysunąwszy się z pod krzaków i przekonawszy się, że na horyzoncie nie widać żadnego Marsyjczyka, ukryliśmy się pospiesznie w domu na Putney Hill, gdzie towarzysz