Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom I.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Od tej pory podkradał się wciąż w ki runku Maybury, mając nadzieję, że uda mu się uciec przed niebezpieczeństwem do Londynu. Po drodze widział ludzi, ukrywających się w rowach i piwnicach, wielu zaś schroniło się w Send. Umierał z pragnienia, aż szczęściem napotkał pękniętą rurę wodociągową i wodę tryskającą z niej jak ze źródła.
Oto co opowiedział mi artylerzysta. Wszystko to wydobyłem zeń potrochu, w miarę jak uspakajała go rozmowa ze mną. Powiedział mi, że od poprzedniego dnia w południe nie miał nic w ustach; więc znalazłszy jakąś pieczeń baranią i kawałek chleba w śpiżarni, przyniosłem mu to, aby się posilił. Światła nie zapalaliśmy, aby nie zwracać na siebie uwagi, więc ciągle prawie ręce nasze dotykały to chleba to mięsa. W ciągu rozmowy oczy nasze przyzwyczaiły się do ciemności i otaczające nas przedmioty stawały się wyraźniejsze. Widziałem potratowane krzaki i róże w ogrodzie. Zapewne jakaś gromada ludzi czy zwierząt przeszła po nich. Widziałem też twarz mego towarzysza okopconą i wystraszoną i domyślałem się, że ja wyglądam podobnie.
Kiedyśmy się posilili, przeszliśmy ostrożnie do gabinetu, a ja znów spojrzałem przez okno. W ciągu jednej nocy okolica cała stała się stosem zgliszcz. Ognie teraz przygasły. Gdzie dawniej były płomienie, teraz dym unosił się tylko; lecz nieliczne ruiny