Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom I.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ogilvy’ego i innych. Marsyjczyków wcale widać nie było. Zdawali się bardzo zajęci, słychać było jakieś kucie a nieustający dym unosił się nad ich siedzibą. Widocznie gotowali się do jakiejś walki. „Nowe usiłowania sygnalizowania, pozostały, jak dotąd, bez skutku“ było stereotypową formułą dzienników; jeden z saperów powiedział mi natomiast, że była to flaga na długiej żerdzi, trzymana przez człowieka stojącego w rowie; lecz Marsyjczycy tyle na to zwrócili uwagi co my na ryczenie krowy.
Wyznaję, że widok tego całego zbrojenia się i wszystkich tych przygotowań mocno mię podniecił. Imaginacya moja stała się bardzo wojowniczą i już wyobrażałem sobie różnego rodzaju porażki naszych napastników; coś ze szkolnych moich wspomnień o bitwach i bohaterskich czynach odżyło nagle i cała ta sprawa wydała mi się niezupełnie sprawiedliwą. Biedni Marsyjczycy! wydawali się tak bezbronni w tym swoim dole.
O trzeciej dał się słyszeć głuchy odgłos armatniego wystrzału z Chertsey czy też Addlestone. Powiedziano mi, że tlący się las, w którym spadł drugi cylinder, jest bombardowany w nadziei zniszczenia tego przedmiotu zanim zdąży się otworzyć. Około piątej dopiero jednak nadciągnęło do Chobdam jedno działo polowe, mające być użytem przeciw Marsyjczykom.
Około szóstej wieczorem, gdy siedziałem z żoną