Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom I.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kańców Marsa. „Są to kotły na szczudłach, powiadam panu! — mówił jeden, chodzą jak żywe!“
Za ulicą Victoria hotele i restauracye zaczynały się zapełniać; na wszystkich rogach ulic zbierało się coraz więcej ludzi, aż było to tak jak w Epsom w dzień wielkiego Derby. Brat zaczepiał wielu z tych zbiegów; lecz wszyscy dawali mu bardzo niezadawalające odpowiedzi.
Nikt nie umiał powiedzieć mu nic pewnego o Woking, z wyjątkiem pewnego człowieka, który utrzymywał, że Woking zostało ostatniej nocy zupełnie zburzonem.
„Przychodzę z Byfleet“, rzekł; „najpierw jakiś człowiek na bicyklu jeździł od domu do domu i namawiał wszystkich by uciekać. Potem przyszli żołnierze. Wyjrzeliśmy z domów, lecz nic nie było widać tylko chmury czarnego dymu na południu, człowieka ani jednego. Potem słyszałem wystrzały armatnie w Chertsey, widziałem ludzi uciekających z Weybridge; więc zamknąwszy dom swój, wyszedłem.“
Gdy to mówił, na ulicach panowało przekonanie, że władze zasługiwały na surową naganę za tak opieszałe zachowanie się względem najeźdźców, opieszałość ta bowiem była powodem wszystkich tych niewygód.
Około ósmej zrana na południu Londynu słychać było silne strzelanie, około drugiej po połud. zaś brat wrócił do swego mieszkania niedaleko Regent’s Park.