Strona:PL Herbert George Wells - Wojna światów Tom I.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Odpowiedziałem, że to zwiastuje przybliżającą się pomoc ludzką.
— Znajdujemy się w samym środku pola walki. To migotanie przepowiada zbierającą się burzę. Tam po tej stronie są Marsyjczycy a tu w stronie Londynu, gdzie się wznoszą wzgórza Richmond i Kingston pod osłoną drzew, sypią się wały i ustawiają działa. Niezadługo Marsyjczycy znów przejdą tędy...
Gdy to mówiłem, on zerwał się na równe nogi i zaczął nasłuchiwać.
— Słuchaj pan! rzekł...
Z poza wzgórz po przez wodę dał się słyszeć odgłos dalekich wystrzałów i dziwnego jakiegoś krzyku. Potem wszystko ucichło. Chrabąszcz przeleciał brzęcząc, wysoko na niebie świecił sierp księżyca i gorzał świetny zachód słońca.
— Chodźmy lepiej na północ, rzekłem, tą oto ścieżyną.