Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Otóż właśnie. I to jak pocisk z wielkiego działa, nie wywołując zupełnie większych zaburzeń w atmosferze.
— No, a do czegóż to ma służyć?
— Sam nim polecę.
Ze zdumienia zapomniałem o herbacie.
— Niech pan sobie przedstawi wielką kulę, mogącą pomieścić dwóch ludzi z ich bagażami — ciągnął Cavor — można ją zrobić ze stali na grubym szklanym podkładzie; wewnątrz znajdować się musi zapas zgęszczonogo powietrza, skoncentrowanego pożywienia, wody, różne aparaty i t. d., a z zewnątrz pokryje się ją warstwą....
— Keworytu?
— Tak.
— A jakże pan do kuli wejdzie?
— Całkiem prosto: przez hermetyczną zasuwę, tylko specjalnie urządzoną, żeby przez nią można w czasie jazdy wyrzucać odpadki.
— To coś w rodzaju „Podróży na księżyc“ Juljusza Verne‘a?
Cavor, zdaje się, nie czytał tej historji.
— Zaczynam rozumieć — ciągnąłem. — Potem, póki keworyt będzie jeszcze gorący, wejdzie pan do kuli i zamknie się w jej wnętrzu, gdy zaś masa ochłodzi się do sześćdziesięciu stopni Fahrenheita, polecicie?
— Tak, po stycznej.
— Czyli w prostym kierunku. — Zastanowiłem się. — A dokądże pan zaleci? W przestrzenie międzyplanetarne? i czy na zawsze? W jakiż sposób pan wróci?
— Myślałem już o tem — mówił Cavor. — Szklany płaszcz kuli będzie jednolity, z wyjątkiem