Strona:PL Herbert George Wells - Pierwsi ludzie na księżycu.pdf/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XIX.
Mr. Bedford sam.

Po pewnym czasie zacząłem przywykać do samotności, jak gdybym był sam tylko na księżycu. Zrazu zająłem się poszukiwaniami z wielką uwagą i energją, wkrótce jednak zmęczony żarem i rzadkością powietrza oraz ciągłemi wysiłkami, dałem za wygranę. Wybrawszy niewielką jamę, porosłą wysokiemi suchemi roślinami, szarawej barwy, rzucającemi cień i chłód, siadłem, ażeby odetchnąć; drąg złożyłem obok i odpoczywałem, wsparty na ręce. Obejrzałem się wokoło. Cała jama, w której siedziałem, literalnie wyłożona była złotem. Walało się oddzielnemi grudkami u mych stóp, połyskiwało w żyłach skały zlekka mchem porosłej. Cóż mogło teraz znaczyć dla mnie? Wszystkie muskuły spoczywały jak sparaliżowane. Wydaje mi się, że gdyby tak nagle pojawili się przede mną selenici, ledwiebym może wówczas znalazł tyle energji, by ulec instynktowi samoobrony. Nadzieja odnalezienia aparatu znikła bez śladu. Dlaczegóżbym miał bronić życia? Czyż poto, by w chwilę później umrzeć w bardziej męczeński sposób?
— I pocośmy przybyli na księżyc?