Przejdź do zawartości

Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Pan Wołodyjowski.djvu/388

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Wiesz co Michał — zawołał Ketling — moje szmaty gotowe. Zacznę ja o tem belkowaniu myśleć. Niech wiedzą, że pierwsi zaczepiamy!
— Poczynaj! poczynaj! — krzyknął Wołodyjowski.
Sam zaś skoczył do cekhauzu i wysłał nową wiadomość do miasta.
„Pan Muszalski na wycieczce nie zabit, bo wrócił, dwa wielkie działa zagwoździwszy. Był między janczarami, którzy o buncie zamyślają. Za godzinę spalimy belkowania, a jeśli będzie można przytem wyskoczyć, wyskoczę.“
Jakoż goniec nie przebiegł jeszcze przez most, gdy mury zadrżały od huku dział. Zamek pierwszy tym razem rozpoczynał grzmiącą rozmowę. W białem świetle poranku leciały płomienne płachty, nakształt płonących chorągwi i padały na belkowanie. Nie pomogła nic wilgoć, którą nocny deszcz nasycił drzewo. Belki zajęły się wkrótce i poczęły się palić. Za płachtami jął Ketling sypać granaty. Znużone tłumy janczarów opuściły w pierwszej chwili szańce. Nie grano kindyi. Nadjechał sam wezyr na czele nowych zastępów wojsk, lecz zwątpienie wkradło się widocznie i do jego serca, bo paszowie słyszeli, jak mruczał:
— Milsza im bitwa, niż spoczynek! Co to za ludzie w tym zamku mieszkają?
W wojsku zaś słychać było na wszystkie strony trwożne głosy, powtarzające:
— Mały pies kąsać poczyna! Mały pies kąsać poczyna!






ROZDZIAŁ  LVI.


A gdy przeszła owa straszliwa noc, pełna wróżb zwycięstwa, nastał po niej dzień 26-ty sierpnia, który miał się stać przeważnym w dziejach onej wojny. W zamku oczekiwano jakiegoś wielkiego wysiłku ze strony tureckiej. Jakoż o wschodzie słońca rozległo się znów kowanie po lewej stronie zamku, tak głośne i silne, jak nigdy dotąd. Widocznie Turcy wiercili z pośpiechem nową minę, najpotężniejszą ze wszystkich. Wielkie oddziały wojsk strzegły opodal tej roboty. Na szańcach mrowie się poczęło ruszać. Z mnóstwa barwistych sandżaków, któremi, jakby kwieciem zakwitło pole od strony Dłużka, poznano, iż sam wezyr podjeżdża, aby kierować szturmem. Na szańce janczarowie pozaciągali nowe działa; prócz tego nieprzeliczone ich tłumy pokryły nowy zamek, chroniąc się w jego fosach i gruzach, aby być w gotowości do ręcznego ataku.