Sułtan po pierwszych utarczkach, przechylił się do zdania wezyra, dlatego należy się spodziewać regularnego oblężenia.
Tak mówił zbieg. Słuchając tych wiadomości, zmartwił się wielce pan Potocki i ksiądz biskup i pan podkomorzy podolski i pan Wołodyjowski i wszyscy inni starsi oficerowie. Liczyli oni bowiem na szturmy i spodziewali się, że przy obronności miejsca zdołają je z wielkiemi stratami dla nieprzyjaciela odeprzeć. Otóż wiadomo im było z doświadczenia, że przy szturmach oblegający ponoszą straty niezmierne, że każdy odparty atak wątli w nich ducha i dodaje odwagi oblężonym. Równie jak zbarascy rycerze zakochali się wreszcie w oporze, w bitwach, w wycieczkach; tak mogli nabrać zamiłowania do boju i mieszczanie kamienieccy, zwłaszcza gdyby każdy zamach turecki kończył się klęską Turków, zwycięstwem Kamieńczan. Natomiast regularne oblężenie, w którem kopanie aproszów, min i zaciąganie dział na pozycye wszystko znaczą, mogło tylko znużyć oblężonych, zwątlić ich ducha i skłonnymi do układów ich uczynić. Trudno zaś było liczyć na wycieczki, bo nie godziło się ogołacać murów z żołnierzy, czeladź zaś lub łyczkowie, wyprowadzeni za mury, z trudna zdołaliby zdzierżyć janczarom.
Rozważając to wszystko, starsi oficerowie bardzo się pomartwili i szczęśliwy rezulat obrony mniej prawdopodobnym im się wydawał. Jakoż i był mało prawdopodobny, nietylko ze względu na siły tureckie, ale i ze względu na nich samych. Pan Wołodyjowski był to żołnierz niezrównany i przesławny, ale nie miał w sobie majestatu wielkości. Kto w sobie słońce nosi, ten zdoła odrazu wszystkich rozgrzać, kto zaś jest płomieniem, choćby najgorętszym, ten rozgrzewa tylko najbliższych Tak było z małym rycerzem. Nie umiał on i nie mógł przelać w innych swego ducha, tak samo jak swej biegłości w szermierce. Pan Potocki, wódz naczelny, nie był wojownikiem, a przytem brakło mu wiary w siebie, w drugich i w Rzeczpospolitą. Ksiądz biskup liczył głównie na układy; brat jego miał ciężką rękę, ale i umysł nie lżejszy. Odsiecz była niepodobną, bo hetman, pan Sobieski, chociaż był wielkim, był naówczas bezsilnym. Bezsilnym był równierz król, bezsilną cała Rzeczpospolita.
Dnia 16 sierpnia nadciągnął chan z ordą i Doroszenko ze swymi kozaki. Obaj zalegli ogromną przestrzeń na polach od Orynina. Sufankaz‑Aga wezwał tegoż dnia pana Myśliszewskiego na rozmowę i radził, by się miasto poddało, bo jeśli to bez zwłoki uczyni, może uzyskać kondycye tak łaskawe, o jakich w dziejach oblężeń nie słyszano. Ksiądz biskup ciekawy był dowiedzieć się o tych łaskach, lecz zakrzyknięto na niego w radzie i posłano odpowiedź odmowną. Dnia 18‑go sierpnia poczęli nadciągać Turcy, a z nimi sam cesarz.
Szli, jako morze niezmierzone. Piechota pelachska, janczary, spahy. Każdy pasza prowadził wojska swego paszaliku: więc szli mieszkańce Europy, Azyi, Afryki. Za nimi ciągnął tabor olbrzymi z ładownemi wozami, zaprzężonemi w muły i bawoły. Mrowie to stubarwne, w rozlicznych zbrojach i ubiorach, ciągnęło się bez koń-
Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Pan Wołodyjowski.djvu/362
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.