Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Nowele T8.djvu/213

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

drgać, zbiegać i rozbiegać się, mieszać i przeskakiwać się nawzajem. W uszach huczał mu turkot kół wagonu, oddech lokomotywy, szwargot podróżnych Żydów, a w te głosy wplatała się rozmowa ze starym suchotnikiem. Słyszał teraz wyraźnie jego kaszel i jego opowiadanie. Oto wjeżdżają właśnie w ów zawadzki borek, niegdyś zadymiony od wystrzałów, pełen nawoływań się, krzyków i jęku. A teraz jak tu cicho i mglisto! Zdawałoby się, że tu nikt nigdy nie krzyczał, prócz wron i pastuchów — i niktby się nie domyślił, że tu leżą powstańcy.
A jednak ten dziwny suchotnik mówił, że to były szlachetniejsze czasy, że ludzie wiedzieli, za co giną. A dziś co? — czy to niby nie wiedzą, czy dusza ludzka nie rozokoliła się dziesięć razy szerzej? Tamto była przecie wojna o jakąś jedną dość ciasną sprawę, a teraz chodzi o cały świat i o wolność, tak rozlewną i bezbrzeżną, jak morze. Ej! stare dzieje niech śpią, a stare ideje niech się nie włóczą, jak zmory, po świecie. „Trzeba z żywymi naprzód iść, po życie sięgać nowe“.. Dziwny wszelako ten zakaszlany pan ze swemi pytaniami: „Czy wy się nie boicie tych, co tam leżą pod chojarami?“ — Jakie głupstwo! — Są czasem wrażenia niewytłumaczone i męczące. Od niczego się łatwo nie odchodzi, a gdy się coś przyrośniętego odcina, to zawsze boli, zwłaszcza gdy i ktoś drugi na tem cierpi. Każdy miewa też chwile jakiegoś niepokoju — i... dobrze, że się ten borek już kończy, bo takie wspomnienia, jakie się z nim łączą, to także swego rodzaju zmora.
Tu nagle ocknął się, albowiem sanki stanęły.