Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Nowele T8.djvu/074

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—  66  —

cze ci dopomoże, ale ty jego nie kąsaj, bo on razem z tobą jęczy, razem z tobą cierpi i razem z tobą o swoje się prawo upomina. A cóż ci to on? — osztrafował twoje litewskie słowo, tak jak Murawjew polskie? zsyłał cię w katorgę za twoją litewską duszę? A wspomnij ty dawne czasy: kto cię ochrzcił? kto cię oświecił? kto cię Niemcu, panie, jako psu z gardła, wyrwał? Ale ja ci powiem, dlaczego ty z nim dziś wojujesz. Ty z nim wojujesz dlatego, że ty jego najmniej się boisz, bo on nie ma Sybiru ni bata. Z innymi trudniej, z nim łatwiej, więc ty — haj-że na niego, choć on twoja krew i twój brat! A jeśli tak, to ty i zły i durny. Grzech takoż łatwiejszy, niż każdy uczciwy uczynek...
— To tak ja gadał i gadał, panie, póki nie ustał, aż do ostatniego tchu. Ale czy nie miał racji? — jak?
— Zupełnie! i myślę, że pański Tadziuk musiał ją uznać.
— Gdzie tam uznał! Kłócili my się, kłócili, aż i pokłócili na dobre. On mi powiedział na odjezdnem: „Nie przyjeżdżaj-że do nas, stryjaszku, bo byłoby ci między nami źle“. A ja mu odrzekł: Jeśli tam dużo takich pohanych duchów, jak ty, to i nie przyjadę.
Tu zamilkł i zakrył oczy dłonią, a potem jął mówić więcej do siebie, niż do mnie:
— Ja myślał, że, gdy tam jaka taka wolność nastanie, to ludzie chyba popłaczą się z radości i jeden drugiemu będzie, jako anioł, łzy obcierał, a tam ot! wojna. Nie!... Tak i nie wrócę!... Wolę ja tu sobie myśleć przy dzwonach o tej dawnej mojej Litwie —