Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/407

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jest rzeczą dla nich korzystną. W naszych miasteczkach istnieją setki rodzin żydowskich, nie mających z czego żyć i trudniących się tylko szkodliwem, nieprodukcyjnem pośrednictwem, tam zaś, gdzie z gołemi rękami, byle z obrotną głową, można dojść do majątku, gdzie wiele gałęzi handlowych nie zdołano jeszcze rozwinąć, otworzyłoby się dla nich szerokie pole dobrobytu i zysków.
Nie mogę jednak zatrzymywać się nad tym przedmiotem dłużej i wracam do osad polskich. Wspomniałem, że Radom, Panna Marja i t. p. nie są miasteczkami ściśle handlowemi. Mieszkańcy ich zajmują się przeważnie hodowlą bydła i uprawą roli. W Illinois, Wisconsin Indjanie sadzą kartofle i sieją pszenicę, jak w Polsce, w gorącym Teksasie kukurydzę lub nawet bawełnę. Stan ich, daleki od dostatków i wogóle dość mierny, zaspokaja jednak ich potrzeby, a dochody wystarczają na wznoszenie kościołów, zakładanie szkół i opędzanie wydatków gminnych. Dawniejsi osiedleńcy, jeśli są ludźmi rządnymi, żyją nawet we względnym dobrobycie. Najłatwiej do pewnej zamożności dochodzą ludzie żonaci, a zwłaszcza mający dużo dzieci, albowiem w Stanach Zjednoczonych, gdzie praca drogo kosztuje, dzieci, byle trochę podrosły, są prawdziwem dobrodziejstwem dla osadnika. W miastach znaczną część ludności polskiej stanowią robotnicy, żyjący z zarobku dziennego po fabrykach. Są oni znacznie ubożsi od robotników amerykańskich, niemieckich, angielskich lub szkockich. Jednakże, gdy interesa