njusza, który o niej ciągle myśli, kwestja tylko, w jaki sposób. Wszystko to nie przeszkadza Jacusiowi podziwiać tego świata, patrzeć na niego z roztwartemi ustami i powtarzać co chwila z całą naiwnością wieśniaczą: „To ci szyk!“ Natomiast goście pani Baronowej drwią z gapia, ile wlezie, bawią się nim, a zarazem potrącają go bez żadnej ceremonji i wyśmiewają bez miary.
Wpada zadyszany przyjaciel Baronowej, radca Polewski, z wieścią, że stryjaszek, uderzony apopleksją zmarł i że Jacuś jest jego generalnym spadkobiercą, zatem miljonowym panem. Piorun nie wywarłby większego wrażenia. Tylko poczciwy Jacuś wypada z balu z okrzykiem: „O rany boskie!‘ i z prawdziwą rozpaczą po stryju. Pozostałe towarzystwo nie może przyjść do siebie: on, ten głupi Jacuś miljonerem? — No! nie jest on taki głupi — mówi jeden. — Ja znajduję nawet, że ma spryt — dodaje drugi. Ale jaki spryt! Ho! ho! Kompletnie miły chłopak. I sympatyczny! Co to musi być za serce, co za charakter! — W czemże zresztą on śmieszny? Że tam brak mu trochę poloru, że jest pełen prostoty — to i lepiej. — Bardzo rozumny, dystyngowany i młody człowiek. — Słowem: zmiana frontu na całej linji.
Akt II mógłby nosić tytuł: strzyżenie barana. Jacuś już w Warszawie. Mieszka we własnej kamienicy (bo stryjaszek zostawił i kamienicę), fechtuje się, uczy się śpiewać, fryzuje się przed zwierciadłem — słowem jest to elegant pierwszej mody.
Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Pisma zapomniane i niewydane.djvu/302
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
— 291 —