Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na Oceanie Atlantyckim.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niektóre damy chciały mdleć, jak gdyby miały ochotę wynagrodzić sobie dobrą sposobność, która już minęła. Kapitan wyrósł w naszych oczach na prawdziwego bohatera, i odtąd też nie traktowano go inaczej, chociaż poczciwy ten marynarz, pełen prostoty, ani rusz nie chciał i nie umiał się zgodzić na tak wysokiego polotu rolę. Trzeba jeszcze oddać sprawiedliwość, tak kapitanowi, jak oficerom i całej załodze, że są to ludzie dzielni, znający swoją służbę i swoje obowiązki nawylot, a przytem karni, spokojni i dla podróżnych uprzejmi bez granic.
„Germanicus” jest przy tym jednym z najszybszych okrętów, jakie przebiegają drogę między Liwerpoolem a New-Yorkiem. Jesteśmy z tego dumni, a ów patrjotyzm White-Star staje się między nami coraz wybitniejszym, jak gdybyśmy należeli do akcjonarjuszów tej linji. Drwić sobie z Cunarów należy do dobrego tonu. O wszelkich innych linjach wyrażamy się z politowaniem. Codzień rano mnóstwo osób ciśnie się do tablicy, na której jeden z oficerów oznacza liczbę mil przebytych ubiegłej doby i zarazem oznacza ją linją na morskiej mapie. Nie płyniemy jednak tak szybko, jak to „Germanicus” umie, bo czas ciągle jest zły i żagle rzadko mogą pomagać parze. Podróż staje się coraz nudniejszą, jednakże mewy lecące za okrętem, których ilość coraz się zwiększa, oznaczają, że zbliżamy się do lądu. Istotnie, jesteśmy na wysokości ławy piaszczystej, otaczającej New-Foundland, ale brzegów z okrętu nie widać. Po całych dniach wpatruję się z pomostu w morze; mówią bowiem, że w tych okolicach można dostrzec czasem wieloryby. Fale jednak wydają się puste i nie-