Strona:PL Henryk Samsonowicz - Rzemiosło wiejskie w Polsce.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Kwestię wątpliwą stanowią jeszcze dwie sprawy: czy lokator, który czasem był feudałem świeckim, czasem duchownym, pozostawał zawsze w takim samym stosunku do sołtysa — zasadźcy, czy w pewnych przypadkach nie rezerwował części rękodzielników z jakiegoś fachu dla siebie. Opierając się na badaniach Tyca, Sochaniewicza i innych należy raczej sądzić, że poza pewnymi wyjątkami stosunki feudałów do sołtysów były wszędzie analogiczne i w kontraktach — zarówno wystawianych przez wyższe duchowieństwo, jak przez króla czy przez szlachtę — istotne zmiany nie występowały.
Problemem drugim jest zagadnienie, czy dany dokument mówi o wsi istniejącej, a przenoszonej tylko na prawo niemieckie, czy też lokowanej na surowym korzeniu. Oczywiście zupełnie inny ciężar gatunkowy będzie miał dla niniejszego zagadnienia pierwszy, a inny — drugi przypadek. W pierwszym możemy przypuszczać, że rzemieślnicy tacy, a nie inni, już są na miejscu i idzie tylko o ich oczynszowanie; w drugim są to tylko projekty, których wykonanie trudno jest sprawdzić.

Możemy założyć (a sądząc z tekstów dokumentów nie będzie to błędem), że w każdym warsztacie pracował tylko jeden rzemieślnik. Dla rzemieślnika wiejskiego — sołtysiego, w odróżnieniu od miejskiego, jest zresztą rzeczą charakterystyczną, że pracę swą przeważnie wykonywa samodzielnie, najwyżej z pomocą rodziny, a nie jak jego miejski kolega — razem z czeladnikami, uczniami itp.[1]. Oczywiście wiąże się to ściśle z techniką produkcji i z jakością wyrobów. Natomiast z wyżej przytoczonych liczb można by wysnuć następujące wnioski: największe zapotrzebowanie istniało na karczmy, czyli jeżeli chodzi o okres renty czynszowej w Polsce, na przemysł spożywczy, ze szczególnym uwzględnieniem wyrobu piwa. Często bowiem, jak to słusznie wykazał Sochaniewicz[2], karczma (taberna) mogła już sama przez się oznaczać browar (braxatorium). Biorąc pod uwagę fakt, że przy nadawaniu prawa karczmy wcale niekoniecznie musiano wymieniać, co do tego prawa należy, spożywczych rzemiosł mogło być procentowo więcej, niż podaje tabela; nie można jednak wprowadzać żadnych poprawek dotyczących jatek czy piekarni w związku z niedostatecznym materiałem. Ciekawą jest rzeczą, że w Sieradzkiem, Łęczyckiem i Poznańskiem liczba lokowanych jatek rzeźniczych jest większa niż młynów. Może to pozostawać w związku z tym, że panowie feudalni woleli sami zakładać

  1. Przywileje lokacyjne wielokrotnie mówią o szewcu, krawcu itp. a nie o kramach czy ogólnie warsztatach rzemieślniczych. Następnie ani w księgach sądowych, ani w inwentarzach nie spotyka się wzmianek o czeladzi rzemieślników-zagrodników. Oczywiście inaczej było (por. niżej) u chłopa-rzemieślnika czy młynarza. Kowale też musieli mieć pomocników ze względu na charakter wykonywanej pracy.
  2. S. Sochaniewicz, o.c., str. 340 i in.