Przejdź do zawartości

Strona:PL Henryk Samsonowicz - Łokietkowe czasy.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

należała do większych miast późnego Średniowiecza; liczyła ponad 30 tys. mieszkańców. Obok niej rozwijały się inne, mniejsze miasta: Pardubice, Cheb, Pilzno, Melnik, Most, Znoim, ale dobrze zagospodarowane, mające samorząd. Względnie rozwinięte rolnictwo umożliwiało rozwój demograficzny kraju. Gęstość zaludnienia kotliny czeskiej dochodziła zapewne do ponad 20 osób na km², przy średniej krajowej powyżej 15 osób. Ten sam wskaźnik dla Polski był dokładnie o połowę niższy. Liczne kontakty dyplomatyczne, kulturalne z południem i zachodem Europy czyniły z dworu praskiego jedną ze stolic kontynentu. Nic dziwnego, że ciążyło do niej mieszczaństwo południowej Polski, a także, jak na Śląsku, część książąt i możnych. Sukces Łokietka i stronnictwa rodzimej dynastii umożliwiony był zamętem powstałym po śmierci czeskiego pretendenta do spadku po Wacławie II. Ale wszyscy następcy, czy też kandydaci na następców zamordowanego Wacława III używali tytułów króla Polski. Tak występował Rudolf Habsburg, syn króla rzymskiego Albrechta. W dodatku pojął za żonę polską królewnę ― Ryksę, córkę Przemysła II. Na szczęście dla Łokietka zmarł on parę miesięcy po objęciu władzy. Kolejnym pretendentem został książę Karyntii Henryk, który jednak nie zdołał utrzymać się na tronie. Nie miał szans inny pretendent do dwóch koron ― czeskiej i polskiej ― Piast, śląski Bolko, zięć Wacława II. Rzeczywistym natomiast rywalem do władania Krakowem stał się Jan, syn nowego cesarza rzymskiego Henryka VII, księcia Luksemburga. Młody chłopiec, wsparty autorytetem ojca, zyskał uznane swojej władzy w 1310 roku i został rzeczywistym spadkobiercą pretensji ostatnich Przemyślidów. Jego osobiste zdolności czy plany dały się poznać później, ale natychmiast jego dwór stał się ośrodkiem działań stronnictwa proczeskiego w Polsce. Stabilizacja władzy u potężnego sąsiada z południa stała się bodaj najpoważniejszym zagroeniem dla piastowskiej idei zjednoczenia Polski.
Pierwsze ciosy dla władztwa Łokietkowego padły ze strony Askańczyków i ich zwolenników. Margrabiowie ― bracia Otton i Waldemar ― wykorzystując pomoc Święców, najechali na Pomorze w sierpniu 1308 roku. Być może, usiłowania ich zmierzały do podboju tej ziemi, acz pustoszenie wsi i miast, o czym informują kroniki niemieckie (Henryk z Herfordu), może wskazywać i na cel rabunkowy. Co jednak ważniejsze, za nimi opowiedzieli się mieszczanie Gdańska, którzy wpuścili ich do miasta. Broniła się jedynie załoga zamku gdańskiego, dowodzona przez sędziego pomorskiego, Kujawianina Boguszę. Tu warto może przedstawić bliżej topografię Gdańska. Jak wszystkie większe miasta ówczesnej Polski nie stanowił on jednolitej aglomeracji. Obok zamku ― rezydencji księcia czy jego namiestnika ― rozciągało się podgrodzie zamieszkałe przez służbę zamkową, rzemieślników, zapewne częściowo urzędników książęcych, na pewno w przeważającej większości ludność kaszubską. Zamek i podgrodzie leżały na wyspie, na brzegu zaś Wisły uchodzącej tu do morza znajdowały się inne człony aglomeracji: osada targowa, rzemieślnicza, stanowiąca obszar zamieszkały głównie przez miejscowych, osada rybacka ― z własnymi przywilejami, ciesząca się opieką książąt, obszary zagospodarowane przez zakon dominikanów, gdzie również kwitła działalność gospodarcza. Nie opodal znajdowała się placówka lubeczan, najpotężniejszych kupców nad Bałtykiem, założona tam przez Łokietka jeszcze podczas jego pierwszych rządów na Pomorzu w 1298 roku. Wreszcie ― najpotężniejszym ośrodkiem było miasto na prawie lubeckim, lokowane ostatecznie na początku II poł. XIII wieku, członek Hanzy, zamieszkałe i rządzone przez wielkich kupców, głównie Niemców. To oni właśnie wpuścili do swego miasta wojska Askańczyków. Zapewne i ich pomoc spowodowała, że atak margrabiów potraktowano wśród stronników Łokietka jako bardzo poważne niebezpieczeństwo, mimo że bracia Askańczycy wrócili po zdobyciu miasta do domu. Poselstwo od Boguszy, przybyłe do księcia Władysława, zasugerowało mu zwrócenie się o pomoc do Krzyżaków. Łokietek w tym czasie zaabsorbowany był, nie bez wpływu panów małopolskich, wykorzystaniem pewnych możliwości polskiej ekspansji na Ruś Halicką. Natychmiast też wyraził zgodę na zwrócenie się do zakonu, nie pytając nawet o warunki udzielenia przezeń pomocy. We wrześniu Krzyżacy wysłali pod Gdańsk wojsko dowodzone przez namiestnika (Land komtura) ziemi chełmińskiej Guntera von Schwarzburga. Zapewne nawet bez większych starć Brandenburczycy opuścili Gdańsk. Być może, pozostali tylko w częściach zachodnich zagarniętych obszarów. Oddziały krzyżackie weszły do zamku i do miasta, po czym w październiku doszło do jakiegoś, zapewne zaplanowanego konfliktu z załogą polską. Zagrożony od wewnątrz Bogusza zgodził się na puszczenie zamku, który został potraktowany jako zestaw gwarantujący pokrycie kosztów pomocy krzyżackiej przez Łokietka. Sądzić można, że zakon dobrze zaplanował zagarnięcie Pomorza dla siebie. Do Gdańska przybył sam mistrz krajowy Prus ― Henryk von Plotzke, który kierował dalszą akcją. Przybrała ona gwałtowne rozmiary. 13 listopada wojska krzyżackie zajęły miasto, dokonując rzezi jego mieszkańców. Wielkość strat jest przedmiotem sporów trwających już blisko 680 lat. Sam fakt rzezi nie budzi wątpliwości. Dotyczyła ona dwóch grup ludności: pomorskich rycerzy, należących zapewne do zwolenników Łokietka, i mieszczan hanzeatyckich ― zwolenników Marchii, ale na pewno niechętnych zakonowi, który bardzo zdecydowanie egzekwował swą władzę zwierzchnią wobec poddanych. Tak czy owak, obie grupy opozycyjne przeciw Krzyżakom zostały wyeliminowane z walki. W wyniku tej akcji, w czasie której mordowano chroniących się po kościołach rycerzy, zginęło zapewne parę setek ludzi. Domy mieszczan zostały zburzone i spalone, część ich mieszkańców wymordowana, a część wypędzona. Na blisko 30 lat Gdańsk przestał odgrywać jakąkolwiek rolę w handlu bałtyckim.
Był to pierwszy etap opanowywania Pomorza. Następny przebiegał w sposób wyjątkowo upokarzający dla strony polskiej. Wojska krzyżackie podeszły pod Tczew, w którym rezydował z niewielkim oddziałem zbrojnych namiestnik Łokietka, książę Kazimierz. Przerażony i zapewne zdezorientowany powstałą sytuacją (zakon występował jako sojusznik księcia Władysława) udał się osobiście do namiotu mistrza pruskiego, by prosić go o wycofanie się spod Tczewa. Podjęty został ucztą, która