Strona:PL Helena Staś - Na falach życia.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 19 —

nienie przeszłości, to ból swój własny serdeczny, to nadzieję i jakąś lepszą przyszłość. Janinka rozwijała się nadzwyczajnie szybko, była bardzo piękna, a taka rozkoszna! — Stanowiła ona, słońce na ciemnym tle życia Anny. Była w trzecim roku, gdy dyfterya nawiedziła Braddock, zabierając rozkosze i pociechy matek i ojców.
Uległa epidemii Janinka w samą środę przed Wielkanocą, zagasło słońce Anny na zawsze. W Wielką sobotę spuszczono trumienkę Janinki do grobu ojca.
Patrząc na Annę, trudno się było domyślić jej czucia, była jakby posągiem wykutym z kamienia. Ani jedna łza nie stoczyła się po jej licach, ani jedno słowo skargi nie wyszło z jej ust. Z suchem okiem, bez protestu patrzała na ziemię zakopującą jej skarb.
Gdy usypano mogiłę drobny deszczyk zaczął padać, jakby zastępując łzy matki.
Wolnym krokiem oddalała się Anna, od mogiły. W bramie cmentarnej raz jeszcze zwróciła zgasły wzrok w stronę, gdzie spoczywało jej dziecię. Nie! to nie dziecię, lecz świat cały wstąpił do grobu. Nie było już dla niej nic oprócz ciemności i pustki. Nie mogła się też modlić, nie mogła