Lipo! pamiątko ty — Polski młodości;
Świadku porywów Jej cnót i Jej sławy; ;
Ciebie wygnanka jak drogi skarb pieści,
Patrzy w Twe piękno — choć obraz już mgławy.
Staruszka upuściła kij, uchwyciła się lipy i zapatrzona przed się — mówiła dalej wolno odnosząc słowa niby do Polski, niby do lipy:
Wsłuchujcież się dziateczki w jej słodki szept, wciągajcie słodycz jej słowa jak pszczółki sok kwiatu, a staniecie się i pożytkiem i pożądaniem innych narodów, a kto wie, może kiedyś inna baśniarka, snując baśń innym dzieciom — może... pod drzewem dębu, będzie was tułacze dzieci, porównywać z mocą dęba, jak ja dawną Polskę z wonną miododajną lipą.
A teraz zostańcie z Bogiem, bo mi pilno w drogę. Za tydzień spotkamy się tu znowu. Przyniosę z sobą inną baśń, a tymczasem przez ten tydzień, rozważajcie tę, którą wam dziś dałam.
— Czy wam się podobało to — co baśniarka w zeszły tydzień opowiadała? — zagadnęła tłusta Zuzia — nadbiegając trochę leniwie — do oczekującej już pod lipą gromadki.