Strona:PL Helena Staś - Moje koraliki.pdf/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 56 —

Wtem uszu jej doszło:
— Miau-a-u! Mia-a-u! Mia-a-u!
Nędzna kocina, skóra tylko i kości szukając też widocznie za żerem, nie znalazłszy nic, objawiła w powyższy sposób swoje niezadowolenie.
Marynka, na mia-a-u — jakby za dotknięciem czarodziejskiej różczki cała się przemieniła..
Z nieba znalazła się prędko na ziemi i kochająco pożądliwem okiem — obejmowała kota.
— Takie śliczności! — myślała, — taką samą ma żółtą łatkę na uszku i na tylnej nóżce, jak ich własny “Gapuś” w Swarzędzu — i taki też bury.
Śliczności ledwie się na nogach trzymały i wzbudzały godny litości widok, ale Marynka tego nie widziała. Dla niej, było to wspomnienie “Gapusia” a tem samem drogocenny przyjaciel, z którym mogłaby się przecie choć chwilę zabawić.
Podeszła wolniutko do kota, aby go nie spłoszyć i:
— Kotyś! Gapuś! — ci — ci — ci — zawołała.
Kot w odpowiedzi poruszył przyjaźnie ogonem.
Rozumiała to Marynka i ośmielona tem, pogłaskała kota po grzbiecie.
— Mr-r-u-u! mr-u-u! kot odpowiadał, podnosząc w górę ogonek.