Strona:PL Helena Staś - Marzenie czy rzeczywistość.pdf/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 6 —

na jaki domysł naprowadziły. Nic nie odkryli, lecz oboje zgodzili się na to, że Wandzia zmieniła się od wieczorku, danego u aptekarstwa B., w ostatnim karnawale. Lecz i z tych, co tam byli, trudno było rodzicom Wandzi przypuścić, aby który mógł zabrać spokój ich dziecka.
Koniec końcem postanowili ją wybadać.
Prawie gdy decyzya ta stanęła, Wandzia wyszła z domu, a spostrzegłszy rodziców spacerujących — zeszła z ganku, by spotkać się z nimi.
Jakkolwiek wiosna była w pełni, widząc Wandzię, trzeba było wierzyć, że ona dopiero dodała jej pełnego uroku. Patrząc na to dziewczę i ten rozkwit natury, nie wiadomo, której należało oddać pierwszeństwo. Wandzia była usposobieniem wiosny. Blondynka o pięknych długich włosach, które w porannej godzinie ujęte tylko grzebykiem spadały swobodnie na ramiona, — wyglądała, jak marzenie poety. Oczy lazurowe, policzki różowe, dopełniały całości. Była uosobnieniem i wiosny i jutrzenki na niebie. W ruchach jej, podobnie, jak u matki było coś tak pociągającego i uderzającego — że chciało się na nią patrzeć i patrzeć bez końca...
Idąc naprzeciw rodziców, zerwała po drodze gałązkę bzu, ozdobiła nią swą ranną, białą sukienkę i jeszcze więcej była podobną rozkwitającemu kwiatu wiosennemu.
Starzy z zachwytem patrzyli na zbliżające się dziecko, a gdy całowała ich na dzień dobry, tulili ją do siebie, jak skarb najdroższy. Z troskliwością matka pytała, czy czuje się zdrowa, a