Strona:PL Helena Staś - Anioł miłosierdzia.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 5 —

ście, jego kochanie, jego staranie było tu przy nim i co mu więcej trza było?
Marcin z Jagą mało ze sobą przez drogę rozmawiali, gdyż szczebiot dziecka zwracał na siebie całą ich uwagę.
Przywiózł Marcin te swoje dwa kochania na swoją starą kwaterę, bo jako chciał, aby kobieta sobie sama wszystko do domu wybierała, nie kupował naprzód żadnej domowizny.
W tydzień pokupili co trzeba było i już byli na swojem.
Mieli trzy stancyjki, mebelki, aż się świeciły, firanki na oknach, kanapę co chuśtała, obrazy Pana Jezusa i Matki Boskiej w złotych ramach obrus na stole, a jakie naczynia w kuchni? Radowało się też serce Jagi, rozpromieniona patrzała na wszystko i raz po raz powtarzała: “Ani okumonka w Olszowej Wólce tak nie ma.”
Żyli sobie Trąbczakowie zgodnie i spokojnie, jedynie tęsknica za Olszową Wólką psuła im szczęście i spokój, ciągnąc ich okrutną swą mocą tam nazad do tej wsi rodzinnej, gdzie wszystko, choć nie tak piękne, ale takie wymowne, takie jakieś swoje.
Bywało — wieczorami gdy Marcin przyszedłszy do domu, wyciągnie spracowane ciało na kanapie, nałoży fajeczkę, a pykając zacznie opowiadać