Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   47   —

rząc o kwiatach przyszłości — siedział bez ruchu do godziny 12-ej.
Rozlegający się donośnie w ciszy nocnej dźwięk kościelnego zegara przywołał go na chwilę do rzeczywistości.
Echo godziny dwunastej zbudziło dziwny obraz w jego duszy: Wszystkie fazy życia, całą męczarnię ducha ujrzał w jednej chwili. Zrozumiał! To własne mary snuły się przed nim! — To była północ jego życia.
To, co dotąd nazywało się dziś, musi zostawić wspomnieniu wczoraj — bo „jutro” choć nieznane jeszcze — domaga się już miejsca.
Wyjął zegarek, a gdy za dotknięciem sprężyny spotkał się z łagodnem obliczem Anny, wpatrzył się weń jak w konar odarty już z liści, który po raz ostatni chroni od spiekoty — i zadumał się boleśnie.
Znów widma przeszłości, jak mary nocne, stawały przed nim...
Rozumiał, że stanowcza to godzina jego życia... Umierał dla świata przeszłych marzeń, a rodził się dla nieznanego przeznaczenia jutra...
Rzeczywistość pchała go naprzód, więc przechodził duchem mękę konania i bóle rodzenia.
Szamocąc się z sobą wpadał stopniowo