Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   41   —

jak i ty, więc jednakowo patrzelibyście na świat.
— Mama wie jedno, a ja drugie — przerwała, uśmiechając się, Renia. — Z Gęsickim musiałabym była pozostać na farmie, a Romiński ma widoki przenieść się do naszej parafji, więc będę mamy bliżej. Czy to mamę nie cieszy?
Mama z uwielbieniem spojrzała na córkę, która ukończyła przez ten czas fryzurę, wciągnęła ażurowe pończoszki i kładła na siebie białą muślinową suknię.
— To ty naprawdę dbasz o matkę? A ja od czasu jak ten dom kupiłyśmy, posądzałam cię o brak przywiązania. Tak się jakoś zmieniłaś.
— Co mama chce! Ojciec umarł, zaczęłam pracować, kłopotać się... Musiałam przestać łasić się mamie... Wyrastałam z dziecinnych nawyknień...
— No, dobrze już, dobrze! Ale powiedz mi też, miły ci on jest ten Romiński?
Gdyby nie był miły, nie wyszłabym za niego. Ot, widzi mama, szykuję mu niespodziankę. — Sięgnęła z komody niewielką kopertę, z której wyjęła małych rozmiarów swoją podobiznę.
— Dasz mu ją?
— Dziś z pewnością!