Strona:PL Haggard - Kopalnie Króla Salomona.djvu/190

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kręcały się naokoło siebie, chwiejąc wdzięcznie gibkiemi swemi ciałami, napozór bezładnie, zmieszane, a uroczy przedstawiające obraz. Niespodzianie zatrzymały się wszystkie. Z szeregów wybiegło naprzód śliczne dziewczę i z wdziękiem, którego nie powstydziłaby się najpierwsza taniecznica, zaczęła okręcać się w szalonym tańcu przed zdziwionemi naszemi oczyma. Kiedy nareszcie zmęczona usunęła się w tłum, inna zajęła jej miejsce, po której nastąpiła znowu inna i tak dalej, ale żadna ani wdziękiem, ani umiejętnością, ani pięknością nie dorównywała pierwszej.
Nareszcie król dał znak ręką.
— Któraż z nich wydaje się wam najpiękniejszą, o biali ludzie? — zapytał.
— Najpierwsza — odpowiedziałem machinalnie i słów moich pożałowałem w następnej chwili, bo przypomniałem sobie, co mówił Infadoos, że najpiękniejsza kobieta miała być poświęconą na ofiarę.
— A więc moja myśl jest jako wasza myśl, a moje oczy są jako wasze oczy. Tak, ona jest najpiękniejszą na swoje nieszczęście, niestety, bo umrzeć musi.
— Tak, musi umrzeć! — zapiszczała stara. Gagoola, szybkiem spojrzeniem latających swoich oczu obejmując dziewczynę, która nie prze-