Strona:PL H Mann Minerwa.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Weszła do domu i przebrała się. Ludzie jej pojechali naprzód przez gościniec. Potem powróciła, wolno i sama, do zmarłego. Rozciągał się, skamieniały zupełnie, w świetle księżyca. Światło księżyca krążyło niebiesko po żwirze, spływało z gontów dachu, sączyło się z waz i kielichów kwiatów, gładziło biodra półbogów w zaroślach, — ale wokół głowy zmarłego tworzyło krąg.
Rozplotła ręce, odwróciła się, podeszła do balustrady, krok za krokiem, zeszła ze schodów, stopień za stopniem. Na ramionach jej i na jej głowie leżało srebro — i wkroczyła, młoda i dysząca na spotkanie wszelkiej dali, niby na prom ku nieoczekiwanym brzegom — w ociekające księżycowem światłem zarośla.

KONIEC