Strona:PL H Mann Diana.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pavic mówił. W ciszy po jego pierwszych zdaniach ktoś na samym przedzie uderzył się głośno po kolanie. Z.tylu rozległo się wesołe sykanie. Kilku Morlaków stało na wietrze z powiewającemi płaszczami. Chorwaci z wózkami jarzyn zatrzymywali się ciekawie. Z wrogiemi minami weszło dwóch stróżów bezpieczeństwa, czerwono ubranych zuchów, całych obwieszonych srebrnemi talarami; twardo postawili swoje karabiny na podłodze. Księżna patrzała z za firanki z otwartego okna powozu.
Pavic mówił. Osioł wyrwał się, przewrócił kilku ludzi i pogalopował ku stołowi trybuna. Pavic, nic zastanawiając się wcale, porównał go ze wszystkimi swymi przeciwnikami. — Bądźcie tak stanowczy jak ja! — Groził i klął z potarganą brodą i zaciśniętemi palcami, błogosławił i obiecywał z twarzą, z której spływało uszczęśliwiające światło. Niepewny pomruk przeszedł po słuchaczach, nieruchome oczy poczęły połyskiwać. Obdarci pastuchowie owiec wydawali nieartykułowane dźwięki. Trzech handlarzy bydła w turbanach w kwiaty brząkało pistoletami i sztyletami. Pavic, z dziko rozpostartemi ramionami, pochylił się tak daleko w próżnię do przodu, jakby chciał ulecieć ponad zebraniem. Zaraz potem kołysał się, lekko i sprężyście, na drugim końcu stołu. Łaknące jego spojrzenie i wszystkie jego członki garnęły się do oczarowanego ludu: każdy zoddzielna czuł z powstrzymanym oddechem jego uścisk. Gdzie on się zwracał, tam pochylały się bezwolne ciała wszystkich tych istot. Uśmiechali się płaczliwie.
Pavic mówił. Stał w oparach dusz. Stróże bezpieczeństwa trzymali tylko jeszcze karabiny w leniwych rękach, rozbrojonemi, głupiemi minami zawisali na tchnieniu trybuna. Dynastja Koburg miała o dwie podpory mniej. Nagle Pavic rozpostarł ramiona, przechyliwszy głowę na kark. Szeroka jego broda, opromieniona słońcem na czerwono,