Strona:PL H Mann Diana.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— O to właśnie idzie, — potwierdziła Fatma z szeroko rozwartemi oczyma.
Następca tronu chciał coś powiedzieć, ale szybko zamknął usta. Małżonka jego wynurzyła się z głębin swego fotelu, długa i bezgłośna przysunęła się do rozmawiających. Fatma cofnęła się z Filem. Fryderyka położyła zimną, chudą rękę na ramieniu gościa i zaczęła widocznie zmieszana:
— Jak się pani czuje, droga księżno? Czy tu nie zimno? Jak mnie jest zimno na Południu! Te przeciągi z kominków! I ten kamienny przepych!
Rzuciła beznadziejne spojrzenie na tuzinkowe umeblowanie zamków królewskich, pozostawiające pół pokoju pustym.
— A dalej ta pustka duchowa! Kiedy debatujemy o najwyższych zagadnieniach. — niech pani nie sądzi, droga księżno, że zadowalniam się temi pustemi frazesami, które tu brzęczą w powietrzu. Niech mnie pani nie miesza z mojem otoczeniem...
— Jakżebym mogła! Wasza królewska wysokość zastanawiała się tak wiele...
Ale księżna nie doznała jeszcze snąć ulgi.
— Gdyby lud wiedział — my wielcy także niezawsze jesteśmy szczęśliwi, — odpowiedziała powłóczyście, a potem cicho, szybko, z nagłą decyzją:
— Niech pani spojrzy na mego biednego męża... My oboje jesteśmy naprawdę godni ubolewania. Każdy wykorzystuje jego słabość, zdaje mi się, że Percossini sprzedaje mu konjak. Baron jest zbyt industrjalnego usposobienia... A kobiety! Wszystkie rzucają się następcy tronu na szyję. W Sztokholmie nie przeczuwałam nawet, że mogą istnieć takie obyczaje... Płacze nieraz na mojem łonie i skarży mi się — ale cóż pani chce, jest słaby. Bardzo słaby...