Strona:PL H Mann Diana.djvu/275

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niż wszystko inne: — gdyż ulica była pusta. Krzyczący kaleka przebiegał ją sam jeden. Niewiadomo było, kogo ścigał. Dokoła panował sen; głos jego był jedynym dźwiękiem — dla kogo był przeznaczony? Pośrodku rozległej szarzyzny świtu zdawało się księżnej, jakoby wydarzenia, które ten głos wieścił, nie stały się poza nim w świecie i rzeczywistości: nie, w rozkładającem się, gnijącem ciele tej nieludzkiej istoty kiełkowało i wzrastało wszystko, co ohydne. W chwili, gdy to z siebie wyrzucał, stawało się to rzeczywistością.
Zadzwoniła. W pół godziny później siedziała już w powozie. Było zimno, ostry deszcz pluskał gwałtownie po szybach. Pomyślała: „Mówiłam znowu z trupem, przez całą noc“.
Przybyła do domu, w który tak często wchodziła po jasnych schodach; na ostatniem piętrze czuło się już zapach kwiatów, które wypełniały gabinet. Rozcięte książki leżały obok figurek. Szerokie okno tryskało błękitem, podczas gdy nadole, na placu Hiszpańskim, kłębiło się życie. Przyszło jej na myśl:
„Jak tam wygląda teraz nagórze? Co tam teraz leży?“
Powiedziano jej, że contessa Blà wyprowadziła się już od kilku miesięcy.
Pojechała za Porta Pia i zatrzymała się przed jedną z nowych budowli, podobnych do ruin. W izdebce, gdzie czuć było tynkiem, otoczona dziećmi i kobietami z ludu, leżała Bla. Czoło jej pokryte było pęcherzem z lodem. Na lichem łóżku spoczywały jej delikatne ręce; skóra połyskiwała przez ozdobne koronki koszuli. Mętne jej spojrzenie powitało księżnę; poruszyła wargami.
Strzelec Prosper wypychał ciekawych. Drzwi skrzypiąc otwierały się ciągle; wyszedł z pokoju i pilnował ich.
Księżna stanęła przy łóżku, spoglądając niemo wdół na timierającą. Prawa ręka contessy BU poruszyła się lekko,