Strona:PL H Mann Diana.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to nienawiść. Księżna widziała to: ożywiała go jedynie nienawiść; nienawiść wypełniała go całego. Mogła ona lada chwila wypłynąć z jego członków niby gaz: wówczas rozleciałyby się one nagle i padły na ziemię.
Ta istota, której sobie nie przypominała i która jej zapewne nie znała, wydawała się jej najbardziej udatnem odzwierciedleniem owej nienawiści, która już nieraz wynurzała się w jej życiu z dusz ludzkich. Ów starzec na wybrzeżu, po drugiej stronie zatoki w Żarze, który ze złości zaczął tańczyć, bo ona ujęła w czasie burzy wiosła; owi dwaj olbrzymi Morlacy, którzy wymachiwali siekierami przed głowami jej koni, wówczas, po nieudanej przemowie do tłumu; cały lud. który z niestrawionemi jeszcze darami jej w żołądku uczciwie i obyczajnie szczekał na nią i nadawał jej przezwisko „wytwornisi“: — wszystko to łączyło się w rysach tego gazeciarza. Widok jego wydawał się jej smutny i — wstrętny.
Zamknęła okno i przesłoniła je gęstemi roletami. Potem zadzwoniła; chciała przeczytać Intrasigente. W tej samej chwili zjawił się groom ze złożoną gazetą na tacy do listów’. Widocznie spodziewano się jej znaku. Stanęła pod żyrandolem i przebiegła okiem szpalty; jej artykuł pysznił się na samem czele. Nie skończyła go jeszcze, gdy przez salon zbliżyły się szybkie, mocne kroki, które lubiła: na progu stanął San Bacco. Powiedział:
— Księżno, wzywała mię pani. Oto jestem.
— Witam pana z radością, kochany markizie, — odpowiedziała księżna. — Ale nie wzywałam pana.
— Jakto, księżno, nie wzywała mnie pani, wówczas, przed moim odjazdem do Bułgarji, kiedy mi pani pozwoliła... mimo wszystko... zawsze należeć do pani? Nie wiedziała pani wtedy jeszcze, kiedy i poco będzie pani potrzebowała rycerza i dzielnego człowieka. Dzisiaj wie pani już.