Strona:PL H Mann Diana.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ścigał Della Pergolę, który mu się wymykał. Na każdej ulicy spotykał dziennikarz za jakimś rogiem tłustą, zakurzoną postać, która skradała się dokoła niego, cierpliwa i wytrwała. Szeptała mu ona tajemnicze ostrzeżenie, wiedziała rzeczy, których nikt nie mógł wiedzieć, odmawiała wyjaśnień, znikała, i pozostawiała w swojej ofierze zarodek przeczuć, pełnych niejasnej grozy. Pavic utrzymywał zaufanych w domu księżnej, znał każdy jej krok i każde słowo, jakie wymieniała z Della Pergolą. Dzisiaj groziło rozstrzygnięcie: Pavic wiedział o tem i stanął między tymi dwojgiem. Wyczerpał mnóstwo podstępów, aby uzyskać zaproszenie na polowanie od księcia Maffy, swego byłego przyjaciela. Jedna myśl go podżegała:
„Widziała mię tchórzliwym, jeden jedyny raz, wtedy, gdy nadziano tego chłopa na bagnet. Od tego czasu byłem martwy i zniweczony. Ale teraz... kto wie... może zmartwychwstanę“.
Powiedział drżąc z cichą stanowczością:
— Ten Della Pergola nie jest tym, za kogo go pani uważa. On panią skompromituje, księżno, poniży pani sprawę, a wreszcie zdradzi was obie, sprawę i panią.
— Niech mi pan to wyjaśni.
— Więc wolno mi być wyraźnym, mnie, staremu, wiernemu słudze? Dziękuję waszej wysokości. Więc niechaj pani wie, że ten człowiek dawno opowiedział mi wszystko, co pani z nim ułożyła. Jest on ohydnym samochwalcą; pożąda kobiety poto tylko, żeby wobec swoich stu tysięcy czytelników móc do niej mówić ty. Gdyby miał on kiedy posiadać poufne wspomnienia o słodyczy takiej jak moja...
Pavic przeraził się gwałtownie tego, co mu się wymknęło. Księżna zdawała się tego wcale nie rozumieć. Zakończył z oburzeniem:
— ... w kawiarniach na korsie chwaliłby się tem.