Strona:PL H Mann Diana.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie, Bice, uspokój się!
Pocałowała przyjaciółkę w przymknięte oczy, na których leżało szczęście niby szeroki płat słońca. Blà miała przez chwilę wrażenie, że wyznała wszystko. „Dla takiej miłości, jak Violanty i moja, pusta kasa nie istnieje wcale. Violanta uśmiechnęłaby się, gdybym jej kazała do niej zajrzeć. Gdyż to tylko, co czujemy, jest prawdą, nie to, co się za naszą sprawą dzieje“.
— Uspokój się, Bice, drżysz jeszcze ciągle.
— Chcę przecież być spokojną. Widzisz, myślę już tylko o tobie. Myślę, że powinnaś mu kazać szybko działać i szybko uczynić, co mu przyrzekłaś. Jakieby to było dobre, jakie skromne i niewinne! Nie myśl więcej! Zdobądź swój kraj i swoje marzenie! On cię kocha...
— Teraz ty sama marzysz, Bice. Jesteśmy przecież dorosłymi ludźmi, on i ja, nawet dość starymi i mądrymi. Posiada on nieco zmysłowości — oczywiście ja ją z niego wywabiłam —, ale bardzo mało ślepej namiętności; a przy-najmniej musiałby się ciągle zachęcać: „Chcę być ślepym, chcę być ślepym“. Nie wierzę mu, że z pożądania ku mnie porzuca swoją rolę, rolę całego swego życia. Zdaje się niemal, jakobym go zbyt poważała, by w to uwierzyć... A jednak byłaby mi ta wiara potrzebna, jako środek uspokajający. Moja nazbyt długa, zatopiona w marzeniu gnuśność uczyniła mię osłabłą i podrażnioną. Błąkam się po całych dniach dokoła w mękach nudy, a w nocy leżę w łóżku przy szeroko rozwartych oknach, dręczona okropnemi trwogami. Powietrze muska moje obnażone członki, drżę gorączkowo, błyska się, a ja patrzę z tęsknotą na sterczące na tle ognistego widnokręgu ciemne, chłodne postacie mej ziemi ojczystej, owych bronzowych pasterzy, zbójców, rybaków i chłopów. Kiedy zwyciężę? Czy jestem zapomniana na wygnaniu? Czy to jest koniec? Czy prze-